wtorek, 3 lutego 2009

Twilight/Zmierzch [2008]

9 stycznia 2009 na ekrany polskich kin wszedł film "Zmierzch" [Twilight] na podstawie książki Stephanie Meyer. Planowałam najpierw omówić na tym blogu książkę, ale film jest bardziej aktualnym tematem.

Czy polecam ten film? Trudno powiedzieć. Od maja jestem fanką książki i z niecierpliwością oczekiwałam na jej ekranizację. Zawiodłam się na całej linii. Na pewno Ci z Was, którzy książki nie znają odbiorą film zupełnie inaczej niż Ci, którzy ją czytali. Nie jest moim celem zniechęcać kogokolwiek to filmu, chcę tylko podzielić się moimi subiektywnymi odczuciami.

"Zmierzch" opowiada o miłości między śmiertelniczką a wampirem. Miłości zakazanej..
Książka jest magiczna, przepełniona emocjami i dawkowaną akcją, która buduje niesamowite napięcie. Poszłam do kina pełna nadziei, że film podtrzyma i wyostrzy to wszystko co przeżywałam czytając książkę. Niestety stało się odwrotnie. Już na początku filmu wiedziałam, że nie będzie łatwo. Multikino wypełnione było po brzegi fankami Roberta Pattisona, które krzyczały, wzdychały (i nie wiadomo co jeszcze) za każdym razem, gdy ten pojawiał się na ekranie... To z pewnością bardzo negatywnie wpłynęło na oglądanie filmu.

Nie wszyscy aktorzy odpowiadali moim wyobrażeniom książkowych postaci, ale to już sprawa subiektywnej oceny. Co do gry aktorskiej nie mam większych zastrzeżeń. Make up był nieco za ciężki - wampiry mające wyglądać na blade, przypominały raczej ludzi pomalowanych cementem albo innym paskudztwem :P
Oczywiście amerykanie poszli na efekty specjalne. Wcisnęli je gdzie tylko się dało - nawet dodali dodatkowe sceny, których w książce nie było. Z mojego punktu widzenia wyszło to komiczne i nic nie wnosiło do filmu [nie chce tu dokładnie spoilerować i mówić o jakie sceny chodzi]. Co mnie bolało najbardziej? Najpiękniejsze i budujące klimat sceny nie znalazły miejsca w filmie, lub zostały pocięte i pozlepiane z innymi scenami. Film wydał mi się bez ładu i składu. Gdybym nie znała fabuły książki nie wiem czy bym cokolwiek zrozumiała, a na pewno nie podstawowe i istotne wątki. Emocje zostały spłycone do minimum. Ja doskonale rozumiem, że to jest film na podstawie książki a nie jego wierna ekranizacja. Nie oczekiwałam, że kartka po kartce zostanie przeniesiona na srebrny ekran. Ale oczekiwałam, że oddadzą ten niesamowity klimat dobierając odpowiednie sceny bądź tylko dialogi. No i niech mi ktoś wyjaśni co szkodzi trzymać się szczegółów? Po co je na siłę zmieniać? Niby nieistotne, ale dla fanów książki to niestety rażące.. Zły scenariusz. I złe kadrowanie, które nawet niewprawionemu widzowi przeszkadzało. W momentach smutnych bądź strasznych cała widownia się śmiała... to chyba coś tu jest nie tak? :D

Czy było coś dobrego w filmie? Tak, kilka rzeczy się znajdzie.
Przede wszystkim muzyka. Ścieżka dźwiękowa została bardzo dobrze dobrana. Muse, Linkin Park, Paramore.. Bardzo polecam. I najlepiej chyba dobrana aktorka do moich wyobrażeń - Alice Cullen. Po prostu idealna. Zdarzyło się też kilka bardzo dobrze nakręconych i zagranych scen, ale było ich naprawdę kilka. Nieźle oddany klimat miasteczka Forks, w którym rozgrywa się akcja książki. Dobrze, że przynajmniej w filmie znalazło się sporo cytatów z książki, to troszkę uratowało cały klimat..

Ocena: 2/5
Niestety, tylko 2. 1 punkt za muzykę i 1 zbiorowy za wszystkie plusiki jakie udało mi się dostrzec w filmie. Z pewnością Ci, którzy pójdą na film jako FILM a nie ekranizację ukochanej książki ocenią go lepiej niż ja. Jedyne o co mogę apelować do tych, którzy jeszcze na film nie poszli, to to, by najpierw sięgnęli po książkę. Bo szczerze mówiąc nie wiem, czy film zachęciłby mnie do czytania :P

4 komentarze:

freakypixels pisze...

Ja książki nigdy nie czytałem; obejrzałem za to 30 minut filmu. Dlaczego tylko tyle? Ano, po prostu po upływie tego czasu zwyczajnie przerwałem oglądanie. To co zobaczyłem wydało mi się nudne, żenujące i oklepane do bólu. Nie przekreśla to w moich oczach książki, bo potrafię zrozumieć różnice w podziale ksiązka/ekranizacja, jednakże póki co, adaptacja filmowa jest w moich oczach skreślona i nie mam ochoty do niej wracać.

Oceny nie wystawiam, bo nie mam prawa, jako że nie wytrwałem do końca.

Avangel pisze...

No i widzisz! To co piszesz mówi samo za siebie - że nawet dla kogoś, kto nie zwracał uwagi na takie szczegóły jak ja,znając książkę, ten film jest do bani.
Już samo to, że wytrwałeś tylko 30min jest dla mnie wystarczającą oceną :D
Ale z pełną odpowiedzialnością polecam książkę!! :)

RoninJack pisze...

Damn jest aż tak źle? Tzn. trailery nie zapowiadały rewelacji... ale... trochę szkoda... mimo że do książki mnie nie ciągnie to wyobrażam sobie że taki motywy można by naprawdę dobrze w filmie spożytkować... naprawdę szkoda bo lubię filmy o wampirach:P

Avangel pisze...

Wiesz, zobacz i oceń sam.. Ale moim zdaniem spierdzielili film na całej linii :( Trailery są o niebo lepsze od ekranizacji.. Tylko moze poczekaj na moment,az bedzie na dvd i sobie sciagnij - szkoda kasy na kino..