czwartek, 11 czerwca 2015

The Eye of Minds (The Morality Doctrine #1)

Po przeczytaniu serii Maze Runner Jamesa Dashnera, postanowiłam dać szansę innej serii
tego autora "The Mortality Doctrine". Opis wydawał się być bardzo interesujący.

Główny bohater, Michael, większość życia spędza w VirtNet, Sieci podobnej do dzisiejszego Internetu, ale o wiele bardziej zaawansowanej. Dzięki technologii i wystarczającej ilości funduszy, każdy może na własnej skórze doświadczyć różne fantastyczne światy, ryzykować życie bez obaw o śmierć, lub po prostu spędzać miło czas ze swoimi przyjaciółmi z Sieci. Wszystko za sprawą specjalnej maszyny zwanej Coffin [Trumna], gdzie zapada się w Sen [Speep]. Podłączony do owej maszyny, człowiek jest podatny na wszystkie bodźce doznawane w grze (np ból, zimno, goraco itp], i odżywiany dzięki specjalnym rurkom, dzięki czemu może spędzić we Śnie dni, tygodnie a nawet miesiące.

Okazuje się, że pewien Gracz o nicku Kaine przetrzymuje innych graczy jako zakładników w VirtNet, i w efekcie doprowadza do ich śmierci mózgowej, co skutkuje śmiercią w Wake, czyli świecie rzeczywistym. Dlaczego to robi? Nie wiadomo...
Rząd wie, że jedynym sposobem na złapanie przestępcy jest dobry hacker. Od dawna przyglądali się Michaelowi i jego 2 przyjaciołom z Sieci, i chcieli mieć ich w swoim zespole. Lecz ryzyko jest ogromne. Aby odnaleźć Kaine'a, nasi bohaterowie muszą zaszyć się w ciemne zakamarki Sieci, których przedtem nie oglądał żaden człowiek.
Jednak linia pomiędzy grą a rzeczywistością jest cienka, i może zostać zatarta już na zawsze. 

Fajne, pomyślałam. Jestem graczem, więc opowieść o zaawansowanych grach i wirtualnej rzeczywistości, gdzie doświadcza się wszystkiego w okół musi być fajna! Niestety, nic bardziej mylnego...

#Spoilers# ale jeśli chcesz czytać dalej, kliknij poniżej:


Książki Jamesa Dashnera mają ze sobą dużo wspólnego, co nie jest do końca rzeczą dobrą. Próbowałam przebrnąć [nie przeczytać - przebrnąć] przez tą książkę przez 6 miesięcy i w końcu wczoraj  udało mi się ją skończyć. 
Mam niestety podobne zastrzeżenia jak do trylogii Maze Runner'a - autor ma nawet dobry pomysł na książkę, ale kompletnie nie umie tego opisać. Ciągle miałam wrażenie, że czytam tylko po to, żeby dotrwać do jakiegoś ciekawego i wciągającego momentu, który nigdy nie następuje.

Na początku książki autor ciekawie buduje ten futurystyczny świat, opisuje trochę sposób działania Virtnet i wspomnianej Trumny. Poznajemy bohaterów, akcja toczy się wolno. Dowiadujemy się o Kainie, i mamy nadzieję, że w końcu coś zacznie się dziać. Odnosi się wrażenie, że autor kompletnie nie ma pomysłu jak napisać tą historię. Wszystko ciągnie się jak flaki z olejem. Wygląda to tak, jakby licealista próbował napisać kiepską powieść, ale mu nie wychodzi. 
Nasi bohaterowie najpierw trafiają do agencji rządowej, która  "zatrudnia" ich do owego
zadania namierzenia Kaina. Żeby to uczynić, muszą przejść przez tzw Ścieżkę [Path]. Najpierw krótki wywiad w jednym z wirtualnych miejsc, gdzie od kogoś (postać nieistotna dla dalszej fabuły) dowiadują się, że muszą zacząć od gry, do której mają dostęp tylko wybrani. Jest to gra wojenna, więc przykrywkę jest to, że niby jest tak brutalna, że dzieci tam nie wpuszczają. Nasi bohaterowie jednak jakoś się tam włamują [jest tylko wspomniane, że łamią kod..]. Wszystko po to, żeby znaleźć dziurę w kodzie, i znaleźć "back door" do wspomnianej Ścieżki. Po drodze pojawia się kilku nowych bohaterów, którzy nie mają większego znaczenia dla fabuły, kilka nudnych walk, aż w końcu znajdują upragnione "drzwi". I tu generalnie ida i idą, nic wartego opisania się nie dzieje. Potem długie rozdziały o tym, że docierają do lasu, spotykają zwierzęta [które okazują się być demonami] i nawiedzonego Staruszka, który okazuje się być dawno zaginionym znanym graczem. Potem uciekają z opresji, i przechodzą przez wulkan. Po drodze oczywiście Michael gubi przyjaciół - umierając w grze budzą się ze Snu w rzeczywistości i nie mogą już wrócić na Ścieżkę, więc Michael zostaje sam. W końcu po nudnej przeprawie przez Ścieżkę odnajduje Kaine'a, który okazuje się programem, a nie żywym człowiekiem,a Mortality Doctrine jest planem polegającym na wgraniu owych programów, sztucznych inteligencji, do ludzkich ciał...
Michael budzi się ze Snu, ale okazuje się, że jest w zupełnie innym miejscu - nie w swoim
domu i nie w swoim pokoju. Mało tego, nie jest też sobą. W lustrze widzi zupełnie inną, nie swoją, twarz. Co się okazuje? Że Michael też jest programem, i jako pierwszy został "wgrany" w ludzkie ciało... Koniec tomu 1. Tak, jest też drugi, który kupiłam wraz z pierwszym [i chyba jeszcze istnieją 3 i 4...] Może kiedyś kieeedyś z ciekawości przez nie przebrnę, ale nieprędko. 

Reasumując. Ciekawy pomysł, ciekawy opis książki, ale w rzeczywistości mogę tą ksiązkę opisać następująco - "Bla bla bla, ble ble ble".
Maze Runner nie był jakiś wybitnie dobry, były momenty i dobre i złe, ciekawe i nudne [chociaż więcej tych nudnych], ale przynajmniej pierwszy tom był ciekawy. Wciągnął mnie, chociaż całokształt serii nieco zawiódł.
The Eye of Mind zawodzi bardzo. W ogóle nie czułam więzi z bohaterami, na prawdę nie obchodziło mnie co się z nimi stanie. Mogliby nawet umrzeć - przynajmniej książka skończyłaby się szybciej. Jeśli chcecie przeczytać i stracić czas, czytajcie, ja niestety nie polecam.

  • Ocena: 1,5/5

Brak komentarzy: