poniedziałek, 21 września 2015

Maze Runner: Scorch Trails/ Więzień Labiryntu: Próby Ognia [2015]

Od 18 września w kinach możemy oglądać drugą część Więźnia Labiryntu, adaptacji drugiego tomu trylogii James'a Dashnera. Już po zwiastunach czułam przez skórę, że film nie będzie dobry. Ci co już czytali moje recenzje filmów, które są adaptacjami książek wiedzą, że jestem bardzo surowym krytykiem. Ponieważ książka nie była najwyższych lotów, miałam cichą nadzieję, że naprawią to, co można, dobrym i ciekawym scenariuszem. Myliłam się.

#Spoilers
Już po kilku minutach filmu wiedziałam, że "to nie tak miało być". Ja rozumiem zmiany w scenariuszu, rozumiem dostosowywanie historii, aby bardziej nadawała się na film, ale nie rozumiem zmiany całej koncepcji książki! Początek był napisany totalnie od nowa. 
Wyjaśniam główny sens 2 tomu: Tytułowe "Próby Ognia" to 2ga faza eksperymentu [pierwszą było zamknięcie w Labiryncie]. Uwolnieni chłopcy zostali zamknięci w dormitorium, pod pretekstem przewiezienia do innej placówki. Potem jednak okazuje się, że plan jest nieco inny. Według naukowców wszyscy są nosicielami wirusa Flare, ale nie wiadomo kto z nich okaże się na niego odporny. Dają im kilka dni, aby dotarli do "bezpiecznego schronienia" [ang. Safe Haven], gdzie dostaną antidotum. Nie mając wyboru przechodzą przez portal [w książce technologia jest bardzo zaawansowana, w filmie żadnego portalu nie ma..] i zostają przeniesieni na pustynię, [pamiętajmy, że klimat na Ziemi się zmienił i są częste wybuchy na Słońcu], przez którą muszą się przedostać. A w filmie?
Wygląda na to, że na pustyni znaleźli się przypadkiem. Thomas odkrył, że ludzie, którzy ich uratowali to nadal WICKED, czyli Ci sami, którzy zamknęli ich w labiryncie, i postanowił uciec. Do żadnej Bezpiecznej Przystani nie dotarli, końcówka książki w ogóle nie istniała w filmie.

Na tym różnice się nie kończą. W książce dowiadujemy się dużo później, że było więcej labiryntów - w filmie - na samym początku. Również pominięto bardzo ciekawy wątek z książki, mianowicie - Teresa znika, i Thomas nie wie co się z nią dzieje aż do samego końca,a tu? Jest z nimi przez cały czas. Kompletnie zrezygnowano z tego, że Thomas i Teresa mogli porozumiewać się telepatycznie. Nie ma również wątku z tatuażami, które Strefowcy znajdują na swoich ciałach [to również część eksperymentu], które mówią "zdrajca" albo "lider". Była to ważna zmienna eksperymentu, maniupulująca zachowaniami obiektów badania, która trzymała nas w napięciu do samego końca, zanim wyjaśniono całą zagadkę.

Reasumując - Szkoda. Wielka szkoda, bo można było zostawić to, co w książce było fajne, a nie z tego zrezygnować, i pozmieniać to, co było słabe - czyli całą resztę. Pozbawiono film tej tajemniczości, którą miała książka. Podano nam wszystko na tacy, spłycając fabułę jak tylko się dało. Uciekli, bo bali się o swoje życie, szli przez pustynię, a jedyną trudnością był piasek, [a nie wybuchy na Słońcu = niewyobrażalny upał] i czasami walka z zarażonymi "zombie". 
Jedyne co na prawdę oceniam na plus to gra aktorska [o Thomasie nie będę wspominać, bo on i Minho to dla mnie główny pretekst do obejrzenia filmu :)]. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Brenda. W książce nie byłam jej fanką, ale polubiłam bardzo jej kreację filmową. Za to Teresa strasznie mnie irytuje!
Muzyka zasługuje na uznanie, efekty specjalne też dają radę. Może ktoś, kto idzie zobaczyć do kina film, a nie adaptację książki, oceni go inaczej, ale ja nie mogę dać więcej niż:

  • Ocena: 2.5/5

Brak komentarzy: